W polskiej tradycji ludowej okres Wielkiego Postu był czasem umartwienia, wyciszenia i spokoju. Zasad, które rządziły tym okresem liturgicznym przestrzegano bardzo rygorystycznie. Odmawiano sobie jedzenia potraw mięsnych i odzwierzęcych, w niektórych domach na ten czas znikał nawet cukier i miód. Przed Środą Popielcową gospodynie dokładnie szorowały naczynia, by pozbyć się z nich pozostałości tłuszczu. Powstrzymywano się od wszelkich zabaw, a instrumenty muzyczne zamykano w szafach. Ale był w tym czasie jeden dzień, w którym można było pozwolić sobie na nieco więcej – uroczystość św. Józefa Oblubieńca (19.03). Mówi kulturoznawca, prof. Mariola Tymochowicz.
Półpoście (lub śródpoście) był to czas na psoty i figle. We wschodniej Polsce mieszkańcy wsi mogli spodziewać się rano pomalowanych na biało okien lub bielonych płotów, zwłaszcza tam, gdzie były panny na wydaniu.
W niektórych częściach Polski śródpoście nosiło nazwę "garkotłuka", od tłuczenia garnków z popiołem przed pannami. Im więcej rozbito przed dziewczyną garnków, tym większe miała mieć powodzenie. Półpoście oznaczało, że zbliża się czas bezpośrednich przygotowań do Wielkanocy. W niektórych domach zaostrzano post i rezygnowano nawet z gotowanych potraw.
Napisz komentarz
Komentarze