Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Bricomarché

Czwarte z rzędu zwycięstwo przed własną publicznością

To nie był wykonaniu Padwy piękny mecz! Ba, szczególnie w pierwszej połowie, widzów mogły boleć nieco oczy. Ale najważniejsze, że żółto-czerwoni pokonali przeciwników 27:25 (15:16). Było to czwarte z rzędu zwycięstwo przed własną publicznością i co ciekawe, czwarte odniesione różnicą dwóch bramek.
  • Źródło: Materiał Padwa Zamość
Czwarte z rzędu zwycięstwo przed własną publicznością

Autor: Fot. MKS Padwa Zamość

W ekipie żółto-czerwonych nadal brakowało kilku zawodników (Sz. Fugiel, Kozłowski, Małecki, Mehdizadeh, Mchawrab, Obydź), ale w porównaniu do meczu ze Śląskiem było i tak o niebo lepiej. Zamościanie zaczęli agresywnie i skutecznie, prowadząc w 9 min. 5:2. Wówczas jednak w tryby dobrze funkcjonującej maszyny wdarł się piach i 10 minut później wynik brzmiał już 10:10. Olsztynianie łatwo zdobywali kolejne bramki, a Padwa w ataku grała zbyt wolno i nazbyt indywidualnie. Efekt? Na przerwę przyjezdni schodzą, wygrywając 16:15. Po zmianie stron obraz gry długo nie uległa zmianie i w 42 min. goście prowadzili w hali OSiR 22:19! Wówczas jednak w miejscowych jakby wstąpiły nowe siły. Dziurawa dotychczas obrona została szczelnie zabetonowana, a Mateusz Gawryś między słupkami wyglądał niczym 2,5 metrowy wielkolud łapiący wszystko, co zmierza w stronę bramki.

W ciągu kolejnych 5 minut trzykrotnie bramkarza rywali zdołał pokonać Gabriel Olichwiruk, a po razie Tomasz Fugiel i Paweł Puszkarski. Dzielnie na kole poczynał sobie natomiast 18-letni Dawid Skiba. Na kwadrans przed końcem żółto-czerwoni prowadzili 23:22, a w 49 min. 24:23. Kolejne boiskowe wydarzenia powinny przejść do annałów szczypiorniaka, ponieważ aż przez 9 (!) minut żadnej z drużyn nie udało się rzucić bramki! Między słupkami gości szalał Daniel Makowski, broniąc w nieprawdopodobnych okolicznościach. Ale Mateusz Gawryś wcale nie chciał być gorszy! Strzelecki impas przełamał dopiero Konrad Bajwoluk rzutem z biodra, by za chwile ponownie pokonać bramkarza Warmii Energii. Prowadząc trzema bramkami (26:23), na dwie minuty przed końcem, zamościanie nie dali sobie już odebrać zwycięstwa. Warto zauważyć, że w ciągu ostatnich 18 minut Padwa straciła zaledwie 3 (!) bramki.

- Jesteśmy już poza półmetkiem i przyzwyczailiśmy się do tego, że te spotkania tak wyglądają, a poziom adrenaliny skacze pod niebo. Weszliśmy dobrze w mecz, ale później niepotrzebnie zaczęła się gra indywidualna. Rozsądniej z naszej strony było dopiero w ostatnich dwudziestu minutach. Szkoda tylko, że nie wykorzystywaliśmy sytuacji, które potrafiliśmy sobie wypracować. Naliczyłem siedem czy osiem takich okazji. Końcówka byłaby bardziej spokojniejsza, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo – skomentował spotkanie trener Wiesław Puzia.

W ten weekend Liga centralna odpoczywa, a już 12 lutego (sobota) o 18.00 do hali OSiR zawita KPR Legionowo. W niedzielę natomiast o godz. 14.00 swój ligowy mecz zagra Padwa II. Podopieczni Michała Zielonki w ramach rozgrywek II ligi podejmą KS szczypiorniak Dąbrowa Białostocka. Serdecznie zapraszamy!

MKS PADWA ZAMOŚĆ – WARMIA ENERGA OLSZTYN 27:25 (15:16)
PADWA: Gawryś, Proć – Bajwoluk 5, Olichwiruk 5, Puszkarski 5, Skiba 4, K. Adamczuk 3, Orlich 3, T. Fugiel 2, Kłoda, R. Romańczuk, Szymański, Pomiankiewicz, A. Adamczuk, Sałach.
Kary: 8 minut – 8 minut
Sędziowali: Sebastian Pelc, Jakub Pretzlaf (Rzeszów)
Widzów: 450


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze